Czerwony płaszcz i prezenty – dwie historie Świętego Mikołaja.

Historia 1
Pewnego dnia, w Mirze Licyjskiej (starożytne miasto we wschodniej Licji) , na przełomie III i IV wieku przyszedł na świat w zamożnej rodzinie chłopczyk. Był istnym cudem dla swoich rodziców, którzy od dawna modlili się do Boga o potomka. Jedynak wyrósł na pomagającego innym, dobrego człowieka. Mikołaj, bo tak miał na imię ów chłopiec, wstąpił z czasem do zakonu i z biegiem lat stał się biskupem, jakich mało. Spośród wszystkich księży, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych. Ludzie go kojarzyli jako osobę, do której zawsze można było zwrócić się z problemem, niezależnie od tego jak poważne i wielkie było ich zmartwienie.
Piękno życia polega na tym, że nie jest wieczne. Przemija. Wszystko, więc, co robimy, jest indywidualne. Gdy czas rodziców Mikołaja się kończył, byli dumni ze swojego jedynego syna oraz spokojnie powierzyli mu cały swój majątek, jaki po sobie zostawili. Biskup jednak nie zatrzymał tego dla siebie, tylko postanowił podzielić się z potrzebującymi. Gdy nocą już wszyscy spali, on przychodził i zostawiał na parapetach okien bądź w progu drzwi sakiewki z pieniędzmi, a dla dzieci drobne słodkości i owoce. Był również uznawany za cudotwórcę. Ludzie mówili między sobą między innymi o tym jak modlitwą sprowadził rybaków ze sztormu bezpiecznie do domu, o jego wstawiennictwie za skazanymi urzędnikami, którzy dzięki temu uniknęli losu- tragicznej śmierci oraz jak ocalił miasto od głodu. Mimo tak dobrej opinii, niestety, trafił do niewoli. Nie ze względu na przestępstwo, a przez wiarę. Za czasów panowania Dioklecjana bowiem wciąż trwało prześladowanie chrześcijan. Dopiero w 313 roku Mikołaj został ocalony przez Konstantyna Wielkiego, który zgodził się na uwolnienie go, ponieważ zaimponował mu wytrwałością w swej wierze oraz niespotykanie dobrą sławą, na którą biskup ciężko sobie zapracował. Mikołaj zmarł 6 grudnia, skąd też wzięła się data obchodzonych przez nas mikołajek. Po śmierci został uznany za świętego.
Skąd więc wziął się powszechnie rozpoznawalny grubiutki staruszek w czerwonym płaszczu? Coca-Cola pierwszą swoją reklamę ze Świętym Mikołajem w roli głównej wydała w 1930 roku. Obraz wesołego staruszka stworzył Fred Mizen, a kolory biały i czerwony na stroju wzięły się z typowych kolorów dla logo tej marki. Okazało się, że dzięki reklamie firma miała jeszcze większy przychód niż zazwyczaj. Rok później zaczęły się pojawiać bilbordy ze staruszkiem. Coca-Cola już wtedy była rozpoznawalną marką, a wspominanie o Świętym Mikołaju podsuwało z czasem do głowy obraz wykreowany przez markę tego napoju. Klasyczny obraz Mikołaja – szata biskupa z laską i księgą – został wyparty przez ten z reklamy. Później dochodziły takie elementy jak to, że mieszka w Laponii (według niektórych na biegunie północnym), przemieszcza się saniami zaprzężonymi w magiczne renifery, które potrafią wznieść się w powietrze.

Historia 2
6 grudnia obchodzimy mikołajki. Święto to powstało na pamiątkę śmierci Świetego Mikołaja, czyli biskupa z Miry. Dzisiaj opowiem wam trochę o historii skąd wziął się święty Mikołaj i o tym, że tak naprawdę był jedzącym grzybki szamanem.Może nasz ulubieniec w czerwonym stroju i zapychający się ciasteczkami to tak naprawdę syberyjski szaman zajadający czerwone muchomory? Hipotezę te podał jeden z profesorów biologii z UMCS-u.Zacznijmy od tego, że już sam strój Mikołaja jest czerwony z białymi detalami, co upodabnia go do naszego czerwonego w białe kropki muchomora. Po zebraniu grzybów szamani zawozili je do swoich osad na saniach, które zaprzęgano w renifery. Widzicie podobieństwo?Za to duch szamana po zażyciu grzybków halucynogennych opuszcza jego ciało i, wylatując przez komin, dogląda stada reniferów. A przecież Święty Mikołaj wchodzi przez komin, aby podrzucić nam prezenty.A co z ozdabianiem choinki? Otóż przed wrzuceniem grzybów do worka szaman kładł je na gałęziach jodły, żeby trochę wyschły i aby zgromadzić je w jednym miejscu.Spożywanie muchomora czerwonego (Amanita muscaria) daje poczucie latania, a tak właśnie podróżuje Święty Mikołaj.Zresztą nie jest to jakaś nowinka. Badacze kultur syberyjskich i szamanizmu od dawna wskazują na podobieństwa. I tak oto doszliśmy do końca teorii o grzybach. Wesołych świat i szczęśliwego nowego roku.