Zwyczaje i tradycje wielkanocne na dolnym śląsku

Żur, biała kiełbasa, mazurek i babka? Czy jest więcej do odkrycia przy wielkanocnych stołach w naszym regionie? Mozaika kulturowa i narodowościowa Dolnego Śląska znajduje wyraz najpełniejszy właśnie w kuchni, zwłaszcza tej odświętnej, szczególnej, gdy dawne tradycje i zwyczaje nabierają szczególnego znaczenia i są w wyjątkowy sposób podkreślane.
Na dolnośląskich stołach można zobaczyć najpopularniejsze wielkanocne potrawy – białą kiełbasę, szynki, chleby, jajka – i to pod każdą postacią, m.in. w majonezie albo faszerowane, króluje też żurek. Nie ma świąt bez mazurka i babki. Z potraw, które ich zdaniem muszą znaleźć się w Wielkanoc w dolnośląskich domach, są także baranki z masła, pasztety oraz mieszanina, czyli tzw. święconkę. Jest to danie, w skład którego wchodzą różnego rodzaju wędliny: boczek, kiełbasa, szynka oraz jajka i świeżo starty chrzan, a czasami dodaje się też biały ser. Na pewno nie są to tradycyjne potrawy dla wegan i wegetarian- muszą się oni trochę nagimnastykować, aby przygotować śniadanie w swoim stylu.
Jajka, chleb, masło, sól, pieprz, babka, chrzan, kiełbaska oraz baranek i zajączek – to produkty, które muszą się znaleźć w koszyczku szykowanym do święconki. Koszyk powinien być ozdobiony bukszpanem i białą serwetką, bo tak nakazuje tradycja. Serwetkę odkrywamy w trakcie święcenia w kościele w Wielką Sobotę. Każda rzecz w święcące symbolizuje coś zupełnie innego. Np. jajko symbolizuje życie rodzące się na nowo, chrzan – hart ducha i siłę, baranek zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, a gałązki bukszpanu są symbolem trwałości życia i nieśmiertelności.
A teraz trochę o starszych tradycjach Dolnego Śląska z czasów niemieckich.
Święcone palmy wsadzano w domach za krzyże lub święte obrazki, wierząc, że odgonią złą pogodę i będą domostwa strzec przed piorunami. W poniedziałek po Niedzieli Palmowej, zwanym „niebieskim poniedziałkiem” gotowano na obiad kluski z makiem. Wtorek, zwany „żółtym” oznaczał jedzenie żółtek na twardo. Kto płakał w „krzywą środę”, miał mieć krzywy nos, co dzieci brały na poważnie. Nazwę „krzywej środy” wywodzi się z faktu, że Wielki Post liczył dzięki niej czterdzieści jeden dni. W Wielki Czwartek podawana była zupa z pierwszej zieleniny. W ten dzień jadano też powszechnie miód, wierząc, że ochroni on domowników przed chorobami. Wielki Piątek był dla katolików dniem ścisłego postu, dla protestantów najważniejszym świętem wielkanocnym – tradycyjnie odwiedzano groby święte w kościołach, organizowano widowiska pasyjne.
Rankiem w Wielką Sobotę zapalano w kościołach ogień wielkanocny i święcono wodę, wieczorem zaś wierni zbierali się na nabożeństwie zmartwychwstania pańskiego Najważniejsze w sobotę było przygotowanie pisanek wielkanocnych, które symbolizowały zmartwychwstanie. Do stołu zasiadano w niedzielę, przy czym odmiennie niż w kulturze polskiej spotykano się przy stole dopiero na uroczystym obiedzie. W kulturze wiejskiej panował zwyczaj zapraszania na obiad bliskich z okolicznych miast. Obiad zaczynano tradycyjnie od zupy, czyli wszelakiego rosołu z makaronem lub kluskami i natką pietruszki. Jednym z najważniejszych wypieków wielkanocnych był na Dolnym Śląsku żółty chleb z bakaliami, zwany Osterbrot. Nie mogło też zabraknąć starannie udekorowanej paschy i serników oraz ciasta wielkanocnego – Osterfladen – z masą migdałową, które było przysmakiem wypiekanym od Nysy Kłodzkiej po Nysę Łużycką. Na stołach gościły również różne baranki wielkanocne – przygotowane z ciasta lub cukru – na obiad podawano zaś pieczoną baraninę lub jagnięcinę. We Wrocławiu wypiekano z okazji świąt obwarzanki wielkanocne. Po wielkanocnym obiedzie rodziny udawały się do ogrodów lub na łąki, aby szukać w trawie pisanek i łakoci, które zgodnie z tradycją miał chować zajączek wielkanocny. Już po kilku chwilach zabawy wśród dzieci wzrastało zdumienie, że raz znalezione pisanki i łakocie znajdowały ponownie w trawie. Zabawa trwała dotąd, jak długo dorosłym udawało się chować je w trawę. W poniedziałek wielkanocny jadano zwykle to, co dzień wcześniej. Z rana młodzież miała dużo zabawy – młodzi mężczyźni zakradali się do domów sąsiadów, budzili śpiących zbyt długo domowników, smagając ich wierzbiną. Polowano szczególnie na młode panny, mając w zanadrzu wodę…